Przejdź do treści

#dobrzerozmawiać – wywiad z Marleną i Piotrem Sadowskimi

Stworzono / zmodyfikowano 23/02/2024 przez sperczil

Piotr Sadowski: Nazywam się Piotr Sadowski i razem z żoną Marleną prowadzimy gospodarstwo ekologiczne, warzywno-sadownicze w miejscowości Grzybów, 60 km na południe od Warszawy.

Kooperatywa: Jak zaczęła się Wasza przygoda z rolnictwem ekologicznym?
Marlena Sadowska: Nasza przygoda z gospodarstwem ekologicznym rozpoczęła się w ten sposób, że mąż w 2004 roku odziedziczył gospodarstwo. Wtedy jeszcze obydwoje pracowaliśmy na etacie. Powolutku zaczęliśmy uczyć się metody ekologicznej, stosować naturalne metody w uprawie. W międzyczasie pojawiły się dzieci i wtedy właśnie nasza świadomość zaczęła się zmieniać. Zrozumieliśmy jak ważne jest odżywianie. Na początku mąż pracował jeszcze na etacie i tutaj w domu, a w tej chwili zajmujemy się już tylko gospodarstwem.

K: Jak duże jest Wasze gospodarstwo i co w nim uprawiacie?
MS: Nasze gospodarstwo ma 9 ha. Uprawiamy głównie jabłonie. Poza tym mamy też truskawki, ogórki, marchewki, buraki, ziemniaki, pory, cebulę. Mamy też chów kur niosek, więc w ofercie mamy również jajka.

K: Który z Waszych produktów lubisz najbardziej?
MS: Najbardziej lubię jabłka. Wszystko zaczęło się od tego, że mąż odziedziczył sad. Niestety te jabłonie, które wtedy rosły na tej ziemi, zostały zniszczone w 2013 roku przez gradobicie, do tego stopnia, że kora odchodziła od drzew. Dlatego w 2014 i 2015 roku posadziliśmy od nowa cały sad. Te jabłka tutaj były od zawsze. Jeszcze męża dziadek sadził te jabłonie. Poza tym ja osobiście bardzo lubię jeść jabłka. Zjadam ich bardzo dużo.

K: A co lubią Twoje dzieci?
MS: To zależy które. Mój średni syn, tak jak ja, uwielbia jabłka. Natomiast córka i syn najmłodszy, oni uwielbiają sok jabłkowo-marchwiowy. Rano musi być szklanka świeżo wytłoczonego soku. To oni uwielbiają. Średni syn woli zielone soki, np. jabłko z jarmużem albo z selerem naciowym. To są ich ulubione produkty z naszego gospodarstwa.


K: Jakie są największe wyzwania w prowadzeniu gospodarstwa ekologicznego?
MS: Pierwszą trudnością było to, jak poradzić sobie ze szkodnikami, które żyją w gospodarstwie. Nie ze wszystkimi jeszcze sobie radzimy, ale zrobiliśmy znaczny postęp, porównując to, jak jest teraz, a jak było 10 lat temu. Na pewno bardzo dużo się nauczyliśmy. Przerobiliśmy już część tych zagrożeń. W momencie kiedy otrzymaliśmy certyfikat w 2018 roku, myśleliśmy, że będzie już tylko pięknie. Okazało się, że w momencie, gdy już mamy ten produkt ekologiczny, to następnym etapem jest jego sprzedaż. I to jest kolejna trudność, która w tym momencie przed nami stoi. Już w jakimś stopniu ją pokonaliśmy, ale cały czas zabiegamy o szerszy odbiór dla naszych produktów.

K: Od kiedy współpracujecie z Kooperatywą Dobrze i jak to się zaczęło?
MS: O ile dobrze pamiętam to było w 2014 albo 2015 roku, czyli tak naprawdę prawie od samego początku naszej przygody z ekologicznością. Współpraca układa się bardzo dobrze, to już będzie 8-9 lat. Dwa razy w tygodniu dowozimy nasze produkty do Warszawy. W Kooperatywie zawsze jesteśmy mile witani, a ludzie, którzy odbierają od nas towar są bardzo pomocni. Atmosfera jest miła i przyjazna. Dla nas jest to sposób na sprzedaż bezpośrednią naszych produktów. Omijamy w ten sposób pośredników, przez co Kooperatywa może mieć produkty w krótkim łańcuchu dostaw, czyli bardzo świeże i jednocześnie w przystępniejszej cenie niż przy zakupie z hurtowni.

K: Dlaczego skrócone łańcuchy dostaw są dla Was istotne? 
MS: Klient jest bardziej zadowolony, kiedy dostaje świeży produkt. Rano kopiemy marchewkę, a w południe ona jest już u klienta. Podobnie jest z jajkami. Nasze jajka są ekstra świeże. Gdyby te produkty zalegały na półkach w hurtowni, byłyby znacznie starsze. Zależy nam przede wszystkim na zadowoleniu klientów, bo klient zadowolony będzie powracał. Dzięki skróconym łańcuchom dostaw mamy taką możliwość. 


K: Czym współpraca z Kooperatywą różni się od współpracy z Waszymi innymi odbiorcami? 
MS: Przede wszystkim bezpośrednim kontaktem z naszymi klientami. Oni znają nas, a my swoją twarzą ręczymy za własne produkty. Sprzedaż do hurtowni to często po prostu wymiana towaru za gotówkę. Nie ma w tym relacji. Dzięki sprzedaży bezpośredniej, którą prowadzimy prawie 10 lat, poznaliśmy mnóstwo ciekawych ludzi. I my sami też rozwijamy się jako ludzie. To chyba główna różnica między współpracą z Kooperatywą, a taką hurtową sprzedażą. 

K: Czy współpracujecie z innymi rolnikami ekologicznymi?
MS: W naszej okolicy nie mamy sąsiadów, którzy są rolnikami ekologicznymi. Jedyna współpraca, którą mieliśmy, to była współpraca z Farmą Świętokrzyską.

K: Czy czujecie potrzebę rozwijania gospodarstwa, dokształcania się?
MS: Tak. Teraz myślimy o tłoczeniu soków z jabłek. Mamy też inne pomysły, ale są na razie w fazie kiełkowania. Cały czas myślimy o rozwoju, o tym, żeby się dokształcać, uczyć się radzić sobie z różnymi sytuacjami. Na przykład w jabłoniach cały czas mamy kłopot z owocówką jabłkóweczką, która nakłuwa nasze jabłka. Jest tu na pewno cały czas duże pole do rozwoju. 


K: Czy uważasz, że rolnictwo ekologiczne to przyszłość? Czy to dobry kierunek dla rolnictwa? 
MS: Rolnictwo ekologiczne stwarza możliwość dla rolników, aby sprzedawać produkty w trochę wyższych cenach. Poza tym w tej chwili rolnicy konwencjonalni są zmuszeni zainteresować się innym sposobem uprawy, bo trochę nie radzą sobie z uprawą konwencjonalnymi metodami. Gleby są już tak zasolone i niewydolne, że niektórzy nawet przychodzą i podpytują nas, dlaczego nasza gleba po dużej ulewie jest przepuszczalna, a u nich tworzy się tzw. podeszwa płużna, w której nie ma życia biologicznego i woda nie ma gdzie wsiąkać. 

K: Jak wygląda codzienna praca w gospodarstwie?
MS: To na pewno zależy od pory roku. Wstajemy rano i zaczynamy od karmienia kur. Jeżeli to jest rok szkolny, to ja szykuję i zawożę dzieci do szkoły, a mąż szykuje się do wyjścia w pole. Po śniadaniu idziemy do pracy. Praca zaczyna się już od stycznia. W styczniu tniemy sad, czyli kształtujemy korony drzew. Potem pielenie truskawek, później sadzenie wszystkiego, sianie. Pielenie to jest praca na cały rok, od świtu do zmroku. W czerwcu zbieramy truskawki, w lipcu ogórki, w międzyczasie dojrzewają pomidory, a na jesieni zbieramy jabłka. 


K: Co najbardziej lubisz w prowadzeniu gospodarstwa? 
MS: Najbardziej podoba mi się to, że nie mamy narzuconego czasu pracy. Pewnie pracujemy więcej niż na etacie, ale sami możemy decydować o tym, kiedy zrobimy przerwę. Sami ustalamy rytm dnia. Dodatkowo, dzięki temu, że dostarczamy produkty bezpośrednio, mamy kontakt z ludźmi. To jest coś niesamowitego, że możemy nasze produkty sami przekazywać do klienta końcowego. Ani my nie jesteśmy anonimowi, ani nasi klienci nie są. Nasza praca jest w ten sposób dużo bardziej ciekawa. To daje nam dużo chęci i satysfakcji z tego co robimy. Przez to nasza praca jest przyjemna i daje dużo radości.

Zdjęcia: Kinga Białek/Maciej Baranowski